Naczelny Sąd Administracyjny w II instancji uznał, że smog jest wystarczającym powodem do tego, aby Szczyrk nie pobierał opłaty miejscowej. – Czekamy na uzasadnienie sądu. Ale uważamy, że każdy, kto przebywa w mieście, powinien mieć swój udział w jego utrzymaniu, a nie tylko stali mieszkańcy – mówi burmistrz Antoni Byrdy.

Sprawa toczy się od blisko dwóch lat, gdy jeden z radnych katowickich przebywając na wypoczynku w Szczyrku oburzył się na pobieranie od niego opłaty miejscowej. Uznał, że zanieczyszczenie powietrza jest tu na tyle duże, że miasto nie powinno pobierać takiej opłaty. Jego wątpliwości podzielił Wojewódzki Sąd Administracyjny, od którego wyroku Szczyrk się odwołał do NSA.

Burmistrz uważa, że nastąpiło pomylenie pojęć, bo według przepisów opłata miejscowa pobierana jest od „osób przebywających czasowo w celach wypoczynkowych, turystycznych lub szkoleniowych w miejscowościach o szczególnych walorach uzdrowiskowych, klimatycznych i krajobrazowych”. – Należy uwzględnić całość tej definicji. Zwiększony ruch turystyczny generuje większe koszty funkcjonowania miejscowości, opłata miejscowa ma wesprzeć ich utrzymanie, bez konieczności przerzucania całości kosztów na barki samych mieszkańców – mówi Antoni Byrdy.

Roczny wpływ z opłaty miejscowej w Szczyrku to ok. 700 tys. zł. Tymczasem bezpłatne skibusy, które w sezonie rozwożą narciarzy pod stoki, kosztują 250 tys. zł, do tego trzeba doliczyć 600 tys. zł, jakie Miasto Szczyrk dopłaca do Komunikacji Beskidzkiej, aby utrzymywała połączenia autobusowe ze Szczyrkiem. Z obu tych rozwiązań korzystają zarówno sami mieszkańcy, jak i turyści.

Burmistrz przypomina, że zostały one wprowadzone, aby ograniczyć ruch samochodowy w mieście, tym samym właśnie zanieczyszczenie powietrza. W szczycie sezonu przez Szczyrk przejeżdża ok. 14 tys. samochodów. – Budujemy centrum przesiadkowe na skraju miasta, aby jeszcze bardziej ograniczyć konieczność korzystania z samochodów. Mamy też program wymiany ogrzewania na ekologiczne, ale nie da się wyeliminować od razu zanieczyszczenia – mówi burmistrz. – Gdyby chodziło o smog, to przepis o pobieraniu opłaty miejscowej należałoby uznać za martwy, bo nie ma miejscowości w Polsce, także uzdrowiskowej, która nie borykałaby się z problemem zanieczyszczenia powietrza – dodaje. (Łu)

Antoni Byrdy,

burmistrz Szczyrku:

Chcę wyraźnie zaznaczyć, że jest to „opłata miejscowa” a nie „klimatyczna”, jak głosi katowicki aktywista i radny. Opłata nie odnosi się więc do „klimatu”, jakości powietrza, lecz do wszystkich kosztów, jakie miejscowość ponosi w związku z ruchem turystycznym. Dotyczy to np. odpadów, sprzątania ulic, odśnieżania, oświetlenia, w wielu wypadkach zlecanych przede wszystkim z myślą o turystach, a nie mieszkańcach.

Ktoś, kto działa w samorządzie, powinien rozróżniać takie sprawy. Jakoś musiał do Szczyrku dotrzeć, więc pytam: piechotą czy na rowerze? Bo jeśli samochodem czy autobusem, to sam przyczynił się do powstania smogu w Szczyrku, ponieważ jedną z głównych przyczyn zanieczyszczenia powietrza jest właśnie ruch samochodowy. I dlatego też podejmujemy wysiłki, aby go ograniczyć, np. poprzez darmowe skibusy.

Czekamy na sentencję wyroku i jego uzasadnienie, wtedy formalnie odniesiemy się do sprawy. Ale koszty funkcjonowania miasta powinni ponosić wszyscy, którzy w nim przebywają, nie tylko stali mieszkańcy. Dlatego tę bardzo istotną opłatę z punktu widzenia funkcjonowania miasta w tej czy w innej formie na pewno utrzymamy.