Mimo wielu pomysłów i programów finansowania wymiany ogrzewania, wciąż na masową skalę właściciele ogrzewają swoje domy spalając śmieci.
Zanieczyszczenie powietrza, przede wszystkim w sezonie grzewczym, od lat stanowi polski problem ekologiczny. Ostatnio uwagę przykuł niechlubny rekord Żywca jako najbardziej zapylonego miasta w Polsce, ale problem dotyczy całego regionu, gdzie również dopuszczalne normy są ciągle przekraczane. Co jednak ważniejsze, jak z większością innych wieloletnich zaniedbań w dziedzinie ochrony środowiska stopniowo udaje się w Polsce uporać, tak przeciwdziałanie niskiej emisji ciągle przypomina walkę z wiatrakami.
Trzeba jasno powiedzieć, że w tej dziedzinie w ostatnim ćwierćwieczu zaszły poważne i korzystne zmiany. Przede wszystkim zostali wyeliminowani najwięksi truciciele, tzn. wielkie zakłady przemysłowe, które musiały dostosować się do obowiązujących norm. Za permanentne przekroczenia pyłów, notowane w południowej Polsce, odpowiadają małe gospodarstwa domowe, dziesiątki tysięcy kominów, z których wychodzi dym po spalonych śmieciach i najgorszym rodzaju węgla. Wyeliminowanie czy choćby ograniczenie niskiej emisji sprowadza się więc do tego, jak przekonać właścicieli domów, aby używali paliwa szanującego powietrze.
Kraków, który od lat boryka się z tym problemem niemniej, niż gminy naszego regionu, wprowadził prawny zakaz korzystania z pieców węglowych. Pomysł jest świeży, na efekty zakazu trzeba będzie poczekać, można być jednak w tej kwestii sceptycznym. Jak wymusić tak trudną do skontrolowania, a przy okazji kosztowną dla właścicieli wymianę ogrzewania? Przypomnijmy sobie, ile trwała – ostatecznie wcale jeszcze niewygrana – walka z dzikimi wysypiskami śmieci i wprowadzeniem nakazowego odbioru śmieci od właścicieli posesji? A w przypadku niskiej emisji kontrola, czym palone jest w piecu, będzie znacznie trudniejsza, wymagająca czasochłonnych zabiegów oglądania i sprawdzania instalacji.
Dużo więcej zdziałać w tej dziedzinie mogą systemowe rozwiązania, oparte nie tyle jednak na zakazach, co na zachętach i to tych najbardziej wymiernych – finansowych. Śląski Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach radykalne ograniczenie niskiej emisji postawił sobie jako priorytet na najbliższe lata. Wspiera samorządy w realizacji programów dopłat do wymiany kotłów w gospodarstwach domowych, rozwoju sieci ciepłowniczych, czy termomodernizacji budynków, obejmującej także tworzenie ekologicznych źródeł ogrzewania. Właśnie zakończył nabór wniosków do pilotażowego Programu „Dofinansowanie zadań realizowanych przez mieszkańców województwa śląskiego na rzecz ograniczenia niskiej emisji”. Pod tą nazwę kryją się dopłaty do wymiany pieców dla indywidualnych gospodarstw, sięgające 4,5 tys. zł, a więc ok. połowy kosztów wymiany kotła.
– To dobra zachęta, ale dla właścicieli gospodarstw ostatecznym argumentem za tym, czy wymieniać piec, czy nie, jest cena paliwa – mówi Radosław Ostałkiewicz, wójt Jaworza. Ta gmina jako jedna z pierwszych w Polsce przed kilku laty we współpracy z WFOŚiGW podjęła się ambitnego programu dofinansowania wymiany pieców. W efekcie nieco ponad 80 gospodarstw w tej niewielkiej gminie przeszło na ekologiczne paliwo. Ale plany przewidywały, że taką wymianę uda się przeprowadzić w dwustu budynkach. Już podczas realizacji programu wielu chętnych wycofało się, gdy z dnia na dzień cena ekologicznego węgla, tzw. ekogroszku, znacząco wzrosła.
Cena paliwa jest dla właścicieli domów główną przyczyną, przemawiającą przeciwko wymianie pieców. Na ten czynnik nie mają wpływu ani sami mieszkańcy, ani władze samorządowe, ani też instytucje, wspierające ochronę środowiska, do jakich należy zaliczyć krajowy i regionalne Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. – Musi zmienić się samo przekonanie ludzi w temacie zanieczyszczania powietrza w swoim najbliższym otoczeniu. Dlatego tak istotne jest edukowanie i uświadamianie, że to rzeczywisty problem nas wszystkich dotyczący. Ale też muszą oni dostać jakąś zachętę finansową, co oznacza, że ceny ekologicznego paliwa nie mogą być tak wysokie – dodaje wójt Radosław Ostałkiewicz.

Mirosław Łukaszuk


 

Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.