O początkach firmy Rekord Systemy Informatyczne, jej rozwoju oraz działalności społecznej i sportowej rozmawiamy z prezesem Januszem Szymurą.

Redakcja: Minęło 30 lat działalności informatycznego Rekordu. Nie od razu była to duża i prężnie rozwijająca się spółka. Jakie były początki?
Janusz Szymura: Wszystko działo się na fali roku 1989. Przemiana, jaka wówczas następowała, zmierzała do tego, aby odważnie brać sprawy w swoje ręce. Byłem wtedy krótko po studiach, miałem dwójkę małych dzieci i przede wszystkim musiałem patrzeć na to, aby podstawowe potrzeby mojej rodziny były zabezpieczone. Dlatego łączyłem pracę na pół etatu w przedsiębiorstwie państwowym ze startem mojej jednoosobowej firmy. Na tamte czasy praca magisterska, którą napisałem, a związana z informatyzacją płac, miała w zasadzie pionierski charakter. Do tego czasu naliczanie wypłat dokonywane było jedynie w ośrodkach obliczeniowych na wielkich „maszynach cyfrowych”, natomiast stopniowo możliwe było działanie na tzw. mikrokomputerach. Zdobywając wcześniej wiedzę w trakcie studiów wymyślałem programy komputerowe o charakterze masowym, a więc systemy finansowo-księgowe, obrotu materiałowego, systemy kalkulacji, itp. Można powiedzieć, że byłem płodnym programistą.

Red.: Co się dla pana liczyło jako przedsiębiorcy?
Moje myślenie i działanie było nastawione na to, aby robić dobre programy. Za najważniejsze uznawałem to, aby klienci byli usatysfakcjonowani. Oczywiście istotne było również to, aby móc z tego wyżyć. Nie stawiałem sobie natomiast konkretnych celów finansowych. Zresztą przyznam, że do dzisiaj nie jestem do strategii finansowych jakoś nadmiernie przywiązany. Prawdą jest, że trudno być sprawnym biznesmenem bez umiejętności liczenia, ale o pieniądzach mogę mówić tylko w kategorii środków, które prowadzą do osiągnięcia celów. Stąd od lat 50 procent wypracowanych zysków przeznaczamy na szeroko pojętą działalność sportową i społeczną. Drużyny, które występują pod szyldem Rekordu, oczywiście nas dobrze reklamują i jestem przekonany, że bez tego rozpoznawalność naszej „rekordowej” marki byłaby dziś znacznie mniejsza. Ale w kolejności najpierw był pomysł na coś fajnego i potrzebnego, potem myślenie o uzyskaniu efektu biznesowego.

Red.: Ale chyba ten efekt biznesowy stale był osiągany?
Mam dużą satysfakcję, że przez te pełne 30 lat rok do roku firma notowała zyski. Nigdy nie musiała zaciągać kredytów na działalność operacyjną czy inwestycje. I to zarówno na te związane stricte ze spółką Rekord Systemy Informatyczne, jak choćby otwarte niedawno Centrum Badawczo-Rozwojowe, czy typowo społeczne, m.in. budowę szkoły i modernizację ośrodka sportowego w Cygańskim Lesie. W ciągu tych 30 lat zmieniło się bardzo dużo wokół nas. Trudno wyobrazić sobie czasy bez systemu Windows, Internetu, telefonów komórkowych, ale taka zupełnie inna była rzeczywistość. Także w toku tego postępu cywilizacyjnego firma musiała się odnaleźć.
Pracy z każdym rokiem było więcej, ale rozwój odbywał się ewolucyjnie poprzez kolejne kroki. Zwiększało się zatrudnienie, dziś w samej tylko firmie informatycznej mamy 110 osób, do tego dochodzą oddziały w kilku miejscach w Polsce. Łącznie to ok. 130 pracowników. Drugie tyle zatrudniamy w Rekordzie, ale w działalności związanej z naszą szkołą, hotelem i całą bazą sportową.

Red.: Mówiąc o rozwoju doczekaliście się nowoczesnego Centrum Badawczo-Rozwojowego.
Realizacja tej inwestycji była konieczna. Nie chodzi tu wyłącznie o miejsca pracy, które tworzymy, ale inny sposób produkcji oprogramowania, stanowiący spore wyzwanie. W przypadku każdego rodzaju działalności niezwykle ważny jest pomysł i profesjonalizacja usług. Dziś CBR Rekordu funkcjonuje tak, jak robi się to na świecie. Mamy wydzielone teamy programistyczne i działy wdrożeniowe, które robią wszystko, aby z powodzeniem utrzymywać się na rynku i proponować rozwiązania zgodne z oczekiwaniami czy potrzebami naszych klientów.

Red.: Rekord SI doczekał się za swoją długoletnią działalność wielu nagród. Które w pana opinii są najcenniejsze?
Są takie szczególnie istotne i cenne z perspektywy Rekordu. Cztery razy otrzymywaliśmy nagrodę dla najlepszej firmy w Bielsku-Białej, dzięki czemu zyskiwaliśmy uznanie na terenie, z którego się wywodzimy. Również czterokrotnie zostaliśmy wyróżnieni nagrodą główną w najbardziej rozpoznawalnym konkursie gospodarczym „Przedsiębiorstwo Fair Play”. Pod wieloma względami zweryfikowano nas jako wiarygodną firmę, 19 lat z rzędu uzyskując certyfikat to potwierdzający. Z kolei przez Business Centre Club zostaliśmy uhonorowani jako „Lider Polskiego Biznesu”.

Red.: A pomysł klubu sportowego?
Każdy ma jakieś swoje zainteresowania, a jednym z moich największych zawsze był sport, w szczególności piłka nożna, nawet występowałem na poziomie juniorskim w BKS-ie. Sama działalność, która narodziła się przy klubie stacjonującym wówczas w Lipniku, wzięła się trochę z przypadku. Piotr Piechówka prowadził zespół grający w piłkę nożną halową pod nazwą BTS Lipnik. W roku 1995 zostaliśmy jako Rekord sponsorem, a celem była pomoc chłopakom z dzielnicowej amatorskiej drużyny. Pamiętam, że za trening dostawali wtedy po 20 złotych, grając już wówczas w rozgrywkach ogólnopolskich i walcząc o czołowe miejsca w kraju. Przyznam też, że bardzo mnie to wciągnęło. Widząc zaangażowanie zawodników pomagałem pokonywać kolejne etapy w rozwoju drużyny.

Red.: Obecność piłki halowej w Cygańskim Lesie była takim kolejnym krokiem?
Doszedłem do wniosku, że sama seniorska „halówka” to za mało i potrzebujemy drużyn młodzieżowych. Wydzierżawiliśmy najpierw teren pod boisko w Lipniku, a pomysłem na szatnię był... autobus. Został niestety szybko zdewastowany, co było sygnałem, że niekoniecznie w tym miejscu środowisko lokalne taką działalność dobrze postrzega. Mieliśmy później możliwość uzyskania od miasta innego terenu, rozmowy w sprawie powstania klubu Rekord prowadziliśmy też równolegle w Kozach. Tam jednak wówczas nie było pełnowymiarowej hali.
Inna opcja pojawiła się właśnie w Cygańskim Lesie. Obiekt Budowlanych był już od kilku lat zamknięty i popadał w ruinę, a miasto szukało kogoś, kto mógłby go przejąć i wyremontować. Dzień przed zaplanowanym podpisaniem stosownych dokumentów sytuacja się skomplikowała, bo inwestor, który zobowiązał się do remontu części hotelowej, z godziny na godzinę się rozmyślił. Ja już z podjętej decyzji się nie wycofałem i tak począwszy od czerwca 2000 r. zaczęło się rodzić coś fajnego.

Red.: W maju odbyła się jubileuszowa uroczystość z okazji 30-lecia Rekord SI. Jakie przemyślenia panu przy tej okoliczności się nasunęły?
Szukając analogii do sportu mogę powiedzieć, że działalność takiej firmy nie jest grą jednoosobową. Trzeba stworzyć grupę ludzi, by wspólnym wysiłkiem osiągnąć więcej. Rekord ma szczęście do zaangażowanych pracowników, którzy widzą, że mogą się w tej firmie rozwijać, fluktuacja kadr jest u nas relatywnie niewielka.
W sporcie jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. Podobnie jest w branży informatycznej, gdzie markę masz taką, jak został odebrany twój ostatni program czy wdrożenie. Nie możemy żyć przeszłością, ale patrzeć pozytywnie na to, co dalej przed nami.

Red.: Zatem plany i marzenia na przyszłość?
Tak, jak w futsalu wyszliśmy z poziomu lokalnego na szczebel ogólnopolski, a następnie dobiliśmy do grona 16 najlepszych klubów w Europie, tak i podobną drogę chcielibyśmy przejść z informatycznym Rekordem. Odbiorcami naszych produktów są przedsiębiorstwa produkcyjne i administracja samorządowa, dla których jakość i gamę usług wychodzących z Rekord SI zamierzamy dalej powiększać. To dziś jest, jak już wspomniałem, wyzwaniem znacznie poważniejszym niż kiedyś z racji konkurencji, ale i wymagającego rynku.
A ta druga „działka”? Codziennie zasypiając marzy mi się super nowoczesna hala sportowa średniej wielkości, która byłaby godna mistrza Polski. Jestem przekonany, że do tego prędzej bądź później dojdziemy. Sportowo możemy się pochwalić tym, że jako jedyny zespół z Bielska-Białej występujemy w rozgrywkach europejskich. Fajnie jest rywalizować z takimi tuzami, jak FC Barcelona czy rosyjski Gazprom, ale chcemy zaistnieć w Europie na dłużej i przynajmniej z takim samym efektem.
Piłkarze z kolei walczą o to, aby dostać się na poziom centralny II ligi i byłoby to z punktu widzenia klubu bardzo dobre, przekładając się choćby na pomoc ze strony miasta czy PZPN-u w formie większych korzyści płynących z systemu Pro Junior. To jednak skomplikowane, bo wystarczy wspomnieć, że w nowym sezonie przyjdzie nam mierzyć z tak uznanymi markami w województwie, jak Ruch Chorzów, ROW Rybnik, Rozwój Katowice czy najprawdopodobniej też Polonia Bytom. Mamy także w Rekordzie sporo drużyn młodzieżowych, które osiągają sukcesy. Są kobiety w piłce nożnej trawiastej i halowej. Do wszystkiego podchodzimy jednak rozsądnie i spokojnie, nie narzucając dodatkowego „ciśnienia”. Na wszystko przyjdzie pora.

Rozmawiali: Marcin Nikiel, Mirosław Łukaszuk