Najważniejsze sprawy bieżące, także odnoszące się do mieszkańców szeroko pojętej Ziemi Bielskiej, omawiamy w rozmowie z Mirosławą Nykiel, posłanką Platformy Obywatelskiej.

Redakcja: Sporo emocji wzbudza temat dotyczący imigrantów, a chyba nie wszyscy rozumieją powstałe zamieszanie. Podczas ostatniego z sejmowych posiedzeń w tej kwestii pani też zabrała głos z mównicy.

Mirosława Nykiel: Dlatego warto ten temat przybliżać, ale mówiąc językiem możliwie prostym. Co najważniejsze – i z całą stanowczością to podkreślam – działania rządzących w tym aspekcie mają czysto polityczne podłoże. To nic innego, jak próba mobilizacji własnego elektoratu. Polacy nie boją się imigrantów. Pokazała to doskonale otwartość naszych rodaków w momencie rozpoczęcia wojny na Ukrainie. Sama przyjmowałam pod swój dach ludzi uciekających przed wojną.

Oczywiście przyjęcie do pracy to sytuacja trochę inna. Martwi mnie i zastanawia, że powstało całe miasteczko kontenerowe, gdzie gromadzeni są ludzie z różnych krajów, zwłaszcza mężczyźni. Mówimy o ogromnej skali, nawet 50 razy więcej imigrantów, aniżeli za naszych rządów trafiło do Polski, a nikt nie troszczy się o politykę asymilacyjną. Same ręce do pracy to za mało. Rząd nie interesuje się dziś tym, w jaki sposób wspierać tych pracowników w uczeniu się języka polskiego, poznawaniu naszej kultury. Pokazuje się to, co dzieje się we Francji, a jest to nic innego, jak następstwo błędów asymilacyjnych. To właśnie ludzie urodzeni i wychowujący we Francji dziś są tak agresywni. Sceny z ulic Paryża w przyszłości w Polsce mogą mieć miejsce jako następstwo nieodpowiedzialnych decyzji „tu i teraz”.

 

Zapowiedziane zostało ogólnokrajowe referendum w kwestii imigrantów, a z sondaży wynika, że społeczeństwo mocno się podzieliło. Czy jest ono potrzebne?

Referendum nie jest potrzebne. Jak już wspomniałam, to działanie wyborcze, typowe straszenie koniecznością przyjęcia imigrantów w następstwie decyzji na poziomie unijnym. Skoro mniejsze państwo takie, jak Czechy poradziły sobie z tym, to Polska absolutnie obawiać się nie powinna. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy te procesy rozumieją. Wyraźnie mówię, odnosząc się do postępowania rządzących, że nie tędy droga. Ucieczka przed wojną nie jest niczym złym i dotyczy to w takiej samej mierze ludzi, którzy różnią się od nas kolorem skóry.

 

Są jednak i inne bieżące sprawy o istotnym znaczeniu społecznym, jak choćby uchwalony przez Sejm system kaucyjny czy zmienione limity dopłat do prądu.

To dobry przykład, że nie działamy na zasadzie „nie, bo nie”, bo to często zarzuca się Koalicji Obywatelskiej. W przypadku ustawy dotyczącej polityki kaucyjnej, która zobowiązuje sklepy o konkretnej, dużej powierzchni do odbioru pustych opakowań, decyzja zapadła ponad podziałami. Bez wywołujących ogromne emocje sporów i awantur też da się funkcjonować. Kwestią dyskusyjną było jedynie to, aby zgodnie ze stanowiskiem przedsiębiorców dać im nieco dłuższy okres na dostosowanie się do wymogów wynikających z ustawy.

Dobre rozwiązania dla Polski popieramy i gdy tylko takie będą się pojawiać, to postąpimy podobnie. Jak choćby z projektem „800 plus”. Zależało nam, aby nie była to typowa „kiełbasa wyborcza”, ale faktyczna pomoc ludziom i to jak najszybciej. Kiedyś za 100 zł można było kupić o wiele więcej, aniżeli obecnie, gdy podstawowy koszyk dla każdej rodziny podrożał o 30, 40 procent. Szkoda, że świadczenie nie zostało podwyższone od 1 czerwca. Rząd zasłonił się uchwalonym już budżetem bez możliwości dokonywania w nich zmian, a tymczasem podczas ostatniego posiedzenia wprowadzono nowelizację. W oczywisty sposób zostaliśmy więc oszukani.

Dopłaty do prądu, bo to także ludzi w różnych częściach kraju dotyczy, zostały wydłużone. Równie istotne jest podniesienie limitów. Przypomnę – dla gospodarstw domowych limit zwiększono do 3000 kWh rocznie, dla gospodarstw, w których znajduje się osoba z niepełnosprawnością, a jak wiadomo tam zużycie energii zazwyczaj jest dużo wyższe, do 3600 kWh, natomiast dla posiadaczy Karty Dużej Rodziny oraz rolników do 4000 kWh.

 

Kontynuuje pani cykl spotkań z mieszkańcami w regionie, ostatnio gościła na różnych uroczystościach w regionie. Każdorazowo to doskonała okazja do rozmów z ludźmi. Co z nich się wyłania?

Jeździmy tak naprawdę po całej Polsce i wszędzie frekwencja spotkań jest wysoka. Niestety, najczęściej z tego, co słyszymy wyłania się zastraszający obraz skali spustoszenia w różnych dziedzinach życia codziennego. Mówi się o fatalnym dostępie do służby zdrowia, wciąż ogromnych kolejkach do specjalistów, ale także drogich lekach, co ma związek z inflacją. Już wielokrotnie pytano nas o to, jak wyżyć przy tak wysokich cenach produktów. Cel inflacyjny to 2,5 proc., obecnie mamy w kraju wskaźnik ponad dwucyfrowy. To jedna z najwyższych inflacji w Europie.

Ludzie są zniechęceni. Widzimy to. Dodatkowa trudność jest taka, że zbyt dużo pieniędzy znajduje się w ogóle poza jakąkolwiek kontrolą parlamentu. Nie wiemy, jak rząd rozdziela pieniądze z podatków każdego z nas. Pojawiają się rozmaite fundusze, a przejrzystości brakuje. Sami nie możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, jaką sytuację zastaniemy już po wyborach.

Materiał Biura Poselskiego