Zieleni na wielkanocnym stole nie może brakować – także w świątecznej jajecznicy – podobnie jak jajek, białego sosu chrzanowego i białego barszczyku z białą kiełbasą. O przygotowaniach do Wielkanocy na Śląsku Cieszyńskim opowiada Genowefa Kopeć, szefowa Koła Gospodyń Wiejskich z Międzyrzecza Dolnego w gminie Jasienica.
Genowefa Kopeć wraz z paniami z międzyrzeckiego Koła Gospodyń Wiejskich od wielu lat bierze udział w organizowanych przez Bielskie Starostwo Powiatowe konkursach „Nasze kulinarne dziedzictwo”. Z tego powodu, że pochodzi z Międzyrzecza Dolnego, zawsze podczas tych spotkań prezentuje tradycje kulinarne Śląska Cieszyńskiego. Toteż pytana o zwyczaje związane z przygotowaniem wielkanocnego stołu w pierwszej kolejności mówi o „murzinie”.
Osobom spoza tego kręgu murzyn może kojarzyć się z popularnym, słodkim wypiekiem. Ale w tym rejonie Podbeskidzia i Beskidów murzyn oznacza ciasto mniej słodkie, za to zdecydowanie bardziej treściwe. „Murzina” przygotowuje się jako ciasto drożdżowe z mąki pszennej i żytniej, a każda gospodyni ma wypracowane od pokoleń własne jego proporcje. Co najważniejsze, takie ciasto przed włożeniem do piekarnika faszeruje się kawałkami kiełbasy, szynki, przerośniętego boczku, rozkładając je równomiernie w formie.
Murzyn stanowi o specyfice wielkanocnego stołu w tym regionie, ale Genowefa Kopeć zaznacza, że każde śniadanie w Niedzielę Zmartwychwstania zaczyna się od jajecznicy – całkiem zwykłej, choć wiele gospodyń do masy jajecznej dodaje też mleko, niektóre również roztrzepują ją z mąką. – Jajecznica to jak karp na Wigilię. Ale musi być zielona, a więc z pokrojonym szczypiorkiem, tym pierwszym, który już zdążył wyrosnąć w ogródku – zaznacza gospodyni. Zieleń na wielkanocnym stole, to także bukszpan i bazie, przyniesione z ogródka, oraz „łączka” z wysianego na tydzień przed Świętami owsa, które zdążyło zakiełkować i się zazielenić.
Kolejnym daniem, bez którego trudno sobie wyobrazić wielkanocny stół, jest biały barszczyk, koniecznie z białą kiełbasą i gotowanym jajkiem. Z tego względu tak naprawdę przygotowania do tego wyjątkowego śniadania zaczynają się co najmniej tydzień przed Świętami. Na żurek trzeba bowiem najpierw zakisić zakwas, przygotowany z razowej żytniej mąki, rozrobionej w przegotowanej, ciepłej wodzie, do której gospodyni dodaje skórkę od chleba, ząbek czosnku i przyprawy. Po tygodniu zakwas jest gotowy, gotuje się go wraz z białą kiełbasą, podbiela śmietaną i podaje wraz z ugotowanym i przekrojonym jajkiem.
Tego dnia na świątecznym stole w ogóle nie może zabraknąć jajek, które podawane są w każdej postaci. O jajecznicy już wspominaliśmy, jajka są obecne także jako pisanki, najczęściej kolorowane w łupinkach po cebuli, na których najzdolniejsi członkowie rodziny nożykiem lub nawet szpilką wydrapują świąteczne elementy – dowolne, bo w tym wypadku nie ma ścisłych reguł.
Gotowane jajka dodaje się też do innego, obowiązkowego tego dnia na stole, kulinarnego elementu – sosu chrzanowego. Genowefa Kopeć poleca do przygotowania chrzan z własnego ogródka, świeżo wykopany, ale kto go nie ma pod ręką, może użyć kupionego w sklepie. Najważniejsze, aby świeżo go zetrzeć i dodać do niego rozdrobnione gotowane jajko i trochę śmietany.
Taki sos wybornie smakuje z wędlinami. – Wiele osób, tak, jak bywało to dawniej, na Wielkanoc we własnym zakresie przygotowuje wędliny. Jeśli ma swojego świniaka to jeszcze przed Wielkim Tygodniem mięso najpierw pekluje przez tydzień, a potem przed samymi Świętami wędzi. Dzięki temu w koszyku do święcenia, a potem na wielkanocnym stole, nie brakuje szynek i kiełbas – wyjaśnia gospodyni.
Oczywiście, jak wszędzie wielkanocny stół ozdabiają baranki z ciasta, piaskowe baby, mazurki i innego rodzaju ciasta. Genowefa Kopeć zwraca uwagę, że często pojawia się też danie, kojarzone z Wigilią – barszczyk czerwony. – Nie zawsze na niedzielne śniadanie, czasami zostawia się go na później, na Poniedziałek Wielkanocny – zaznacza.
Barszczyk czerwony przygotowuje się nieco odmiennie, niż zazwyczaj, z zakwasu. Pokrojone buraczki zalewa się ciepłą wodą ze skórką chleba i ząbkiem czosnku i zostawia na tydzień do zakiszenia. Tak przygotowany barszczyk dodaje się do gotującego rosołu, najlepiej ugotowanego na kości. Trzeba jednak uważać, zakwas wlewać w ostatniej chwili i gotować bardzo krótko. – Inaczej straci swój ładny, czerwony kolor – mówi gospodyni. Barszczyk – już tradycyjnie – należy podać z krokiecikami lub pasztecikami w cieście. (UGJ)