Z prezydentem Bielska-Białej Jackiem Krywultem rozmawiamy o inwestycjach ekologicznych.

Redakcja: Czy Bielsko-Białą można uznać za miasto sprzyjające ekologii?
Jacek Krywult: Od dawna w naszym mieście realizuje się wiele przedsięwzięć i inwestycji, służących ochronie środowiska. Widać to na każdym kroku. Bielsko-Biała ? i myślę, że nie tylko władze miasta, ale i sami mieszkańcy, także przedsiębiorcy ? są pozytywnie nastawieni do takich działań. Chcemy żyć w czystym mieście, troszczymy się o nasze naturalne środowisko. Na przestrzeni tych kilkunastu lat widać bardzo wyraźnie, jak wiele zainwestowaliśmy, i jak dobrze to przyjęli mieszkańcy. Wiele z tych przedsięwzięć nawet już nie nosi nazwy ekologicznych, bo tak mocno wpisały się w świadomość, że przyjmujemy je jako normalny element naszego życia: czysta woda ? ta w naszych kranach i ta w rzekach, i potokach, energooszczędne oświetlenie, segregacja śmieci.
Wiele z tych działań wynika z przyjętych przez Polskę zobowiązań w ochronie środowiska i nawet, gdybyśmy nie mieli na to ochoty, trzeba byłoby je wykonać. Ale najczęściej było tak, że na długo, zanim jeszcze pojawiły się prawne zobowiązania, my w Bielsku-Białej inwestowaliśmy w tych dziedzinach, które bardzo mocno związane są z ochroną środowiska. Warto dodać, że poza własnymi inwestycjami również wspomagamy i współfinansujemy niektóre wartościowe przedsięwzięcia, realizowane przez organizacje ekologiczne, takie jak Klub Gaja, czy Fundacja Arka.

Temu chyba służyły inwestycje, związane z kanalizacją? Jaki efekt w tej dziedzinie został osiągnięty?
To doskonała ilustracja tego, jak bardzo wyprzedziliśmy unormowania unijne, kierując się przede wszystkim rozsądkiem. Uważaliśmy bowiem, że musimy zadbać o nasze rzeki i potoki, aby mieszkańcy mieli dostęp do czystej wody, a z drugiej strony nie musieli przejmować się, co mają robić ze ściekami.

Pamiętam wielokolorową Białkę, codziennie wracałem wzdłuż rzeki ze szkoły. Dziś w niej żyją ryby.
Nasza rzeka jest jednym z wielu przykładów tych zmian. Ale to samo się nie zrobiło. Niedawno zakończyliśmy kolejny, ostatni już, program budowy kanalizacji dla miasta. Kolejnych siedem dzielnic zostało przyłączonych do systemu, łącznie 143,5 km. A to oznacza, że 98,3 proc. mieszkańców ma dostęp do kanalizacji, obejmując także obszar dzielnic na obrzeżach miasta.
I dokonaliśmy tego na długo zanim zaczną obowiązywać surowe przepisy, wymagające znacznego skanalizowania gmin. A proszę pamiętać, że w latach 60. i 70. wiele z tych dzielnic było osobnymi miejscowościami, bez żadnej kanalizacji, czy wodociągów. Trzeba było wszystko zaczynać praktycznie od zera. Dziś mamy jedną z najtańszych w Polsce taryf.
To jeden z większych naszych sukcesów w tej dziedzinie, także dlatego, że udało się przekonać mieszkańców, aby podłączali się do kanalizacji. Pomagaliśmy im w sfinansowaniu przyłączy, rozkładając koszty na niewielkie raty.

Skoro już mówimy o sprawach wodnych, czy nasz region powinien angażować się w budowę zbiorników retencyjnych, aby nie brakowało nam wody w przyszłości?
Nasz spółka wodociągowa Aqua od wielu lat dba o to, aby nie zabrakło źródeł czystej wody. I mam tu na myśli nie tylko mieszkańców Bielska-Białej, ale też wielu sąsiednich miejscowości. Wody powinno wystarczyć na wszystkie potrzeby, choć oczywiście, należy zachęcać, aby jej nie marnować.
Ale o zbiornikach retencyjnych w naszym regionie należy myśleć. Nie tyle jako o magazynowaniu wody na czas niedoborów. Zdecydowanie bardziej ważna jest ich funkcja przeciwdziałania fali powodziowej, zatrzymywania wody w czasie ulewnych deszczy i gwałtownych wezbrań, których w naszym klimacie i ukształtowaniu terenu nie jesteśmy w stanie uniknąć. To trudny temat, jest opracowany cały program, należy się z nim zmierzyć.

Jak można zaradzić przekraczaniu norm czystego powietrza? Ostatnio służby ochrony środowiska kilkakrotnie zwracały na to uwagę.
To jedna z tych spraw do rozwiązania, które wymagają cierpliwości i wytrwałości w działaniu. W takim ukształtowaniu terenu i przy tego rodzaju wiatrach, jak na Podbeskidziu, niska emisja pojawia się bardzo szybko. Nie jesteśmy w stanie wyeliminować z Bielska-Białej samochodów, które w znaczącej mierze odpowiadają za przekroczenie norm czystości powietrza. To, co można zrobić, to konsekwentnie realizować program walki z niską emisją. I tak się dzieje, współfinansujemy znacznymi środkami wymianę pieców centralnego ogrzewania, aby pomóc mieszkańcom w zakładaniu ogrzewania na paliwa ekologiczne.
Ale w tej sprawie wiele zależy od nas samych, od naszej świadomości. Bo wiele zanieczyszczeń powietrza powstaje dzięki temu, że ludzie palą śmieciami. Cieszy jednak to, że i pod tym względem zmienia się na lepsze. Z jednej strony Straż Miejska wyłapuje dymiące spalanymi śmieciami kominy, z drugiej sami mieszkańcy zwracają uwagę, że ktoś w domu obok zatruwa wszystkich sąsiadów. Zresztą sami ludzie coraz częściej zdają sobie sprawę ze szkodliwości takiego dymu dla nich samych i ich rodzin. Wzrasta świadomość tego, że trzeba dbać o środowisko dla własnego dobra.

Czasami jednak działalność ekologiczna stoi w sprzeczności z oczekiwaniami. Myślę o miejskiej kompostowni. Została zbudowana z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii, a mimo tego nie udało się uniknąć uciążliwego fetoru. Wcześniej, na starym wysypisku śmieci, nie było z tym aż tak wielkiego problemu.
Mamy jedną z najnowocześniejszych kompostowni w Polsce, z dużym zapasem spełnia wszystkie ekologiczne normy. Jednak nawet najnowocześniejszy obiekt ma swoją pojemność. Planowaliśmy kompostownię przewidując sporą rezerwę w stosunku do tego, co wcześniej przywożono na wysypisko. Ale na te plany nałożyło się wprowadzenie obowiązku segregacji śmieci. I nagle, z miesiąca na miesiąc ilość odpadów ?mokrych? wzrosła ponad dziesięciokrotnie! W lipcu 2013 roku na wysypisko trafiło 200 ton, a w sierpniu już ponad 2 tysiące. Okazało się, że te osoby, które dawniej tego rodzaju śmieci utylizowały w przydomowym kompostowniku, teraz masowo oddają wszystko do miejskiej kompostowni. Przykład: pewien człowiek skosił około dwóch hektarów łąki i całą trawę oddał na wysypisko. To nie tylko problem naszej kompostowni, tak działo się w wielu miejscach w kraju, że śmieci, z których powstaje najwięcej uciążliwego zapachu, nagle zostały skoncentrowane w jednym miejscu i przybyło ich w ogromnych ilościach.
Podjęliśmy wielokierunkowe działania, aby problem rozwiązać. Przede wszystkim ograniczyliśmy strumień odpadów ?mokrych?. Porozumieliśmy się z tymi wysypiskami w regionie, które miały rezerwy, i tam odprowadzamy sporą ich część. Z drugiej strony w kompostowni zostały podjęte działania, które mają znacznie ograniczyć możliwość wydostawania się fetoru na zewnątrz. Od kilku miesięcy działa podczyszczalnia ścieków składowiskowych, która w kolejnych miesiącach pozwoli na osuszenie składowiska. Przede wszystkim zaś powstają cztery nowe bioreaktory, łącznie będzie więc ich 15.
W znacznym stopniu do ograniczenia wydzielania się fetoru przyczyni się hermetyzacja linii technologicznej odbierania i składowania odpadów. Zabudowane pomieszczenia z podciśnieniem wewnątrz sprawią, że zapach przestanie wydostawać się na zewnątrz. Inwestycje się rozpoczęły, w tym roku pojawią się pierwsze efekty naszych działań. Podczyszczalnia kosztowała 5,5 mln zł, reszta inwestycji pochłonie kilkanaście milionów złotych.
Trzeba w tym miejscu podkreślić, że przy rozwiązywaniu tego ważnego problemu aktywnie współpracowaliśmy ? i nadal współpracujemy ? z Radą Osiedla w Lipniku, działającą przy niej Grupą Problemową ds. walki z odorem oraz Stowarzyszeniem ?Atmosfera w Lipniku?.

Sprawa z kompostownią pokazała, że nie wszystko w sprawach ekologii da się przewidzieć z wieloletnim wyprzedzeniem. Miasto musiało ponieść ponadplanowe koszty. Ale w mniejszej skali dotyczy to również innych dziedzin. Opłaca się aż tak inwestować w ekologię?
Część tego inwestowania w ekologię się opłaca, przynosi to wymierne zyski. I oczywiście, trzeba robić wszystko, aby przedsięwzięcia służące ochronie środowiska naturalnego ? a nawet szerzej: zmierzające do zachowania go w jego pierwotnym stanie ? nie były kosztowne. A tam, gdzie się da, należy opierać je na rozsądnych zasadach finansowych.
Ale trzeba mieć świadomość, że nie zawsze jest to możliwe. I ? w odróżnieniu od wielu innych dziedzin ? w tym wypadku nie można kierować się wyłącznie zyskiem, czy choćby opłacalnością. To nie te kategorie. Jeżeli trzeba dopłacać, aby chronić środowisko, to należy to robić. Jesteśmy to jako ludzkość winni przyszłym pokoleniom. Nasi poprzednicy nie przejmowali się tym tak bardzo, więc to na naszych barkach spoczywa odpowiedzialność za poprawę stanu środowiska naturalnego. Jeżeli jesteśmy w stanie zadbać, to zróbmy to.

Rozmawiał Mirosław Łukaszuk