O infrastrukturze i rozwoju gminy rozmawiamy z wieloletnim burmistrzem, a wcześniej zastępcą burmistrza Wilamowic Marianem Trelą.

 

Redakcja: W czerwcu miną 34 lata, gdy powstały samorządowe gminy – z władzami wyłonionymi w demokratycznych wyborach i własnymi, pochodzącymi z podatku od obywateli dochodami. Od początku miał pan możliwość uczestniczyć w tych zmianach. Zmieniła się gmina Wilamowice w tym czasie?

Marian Trela: Tak naprawdę od 1991 r., bo dopiero w następnym roku na wniosek burmistrz Barbary Tomanek Rada Miejska powołała mnie na stanowisko zastępcy. Burmistrz chciała, abym zajął się infrastrukturą gminną, jej unowocześnieniem, dogonieniem pod tym względem cywilizowanego świata. Szczególne braki zauważaliśmy w gospodarce wodno-ściekowej. Wtedy nic nie było, ani metra sieci kanalizacyjnej. Było to zresztą dosłownie czuć, nie gdzieś na wsi, polach, ale wszędzie, w mieście, między zabudowaniami.

Początkowo był wśród nas wielki entuzjazm. Oto możemy sami decydować, wszystko nam wolno, tylko trzeba określić, co robić najpierw. A tu ludzie chcą, aby wszystko załatwić od razu. I z biegiem miesięcy uświadomiliśmy sobie ogrom wyzwań. Owszem, sieć gazowa i woda są, ale wspomniana kanalizacja, oświata, drogi to już zupełnie inny świat. Finansowanie gmin stało na bardzo niskim poziomie, przepisy co do funkcjonowania samorządów, zakresu odpowiedzialności i podejmowania decyzji były z kolei sformułowane na tak ogólnym poziomie, że co rusz okazywało się, że trzeba zwolnić. Nawet nie było się na kim wzorować, bo w całej Polsce było podobnie.

Trzeba było od zera, od rozpisania, co jest najważniejsze, gdzie zacząć i jak zdobyć na to pieniądze. A przypomnę, że to lata 90. ubiegłego wieku, jeszcze daleko nam było do Unii Europejskiej i dostępu nawet do tych nikłych z dzisiejszej perspektywy środków przedakcesyjnych. Fundusze Ochrony Środowiska dopiero powstawały i jak my wszyscy w Polsce były niezamożne.

 

W Wilamowicach zaczęliście od kanalizacji, odkąd pamiętam przez całe trzy dekady tworzyliście sieć, budowaliście, a potem przebudowywaliście oczyszczalnie. Dlaczego właśnie kanalizacja?

Kanalizacja była najbardziej widoczna wśród innych zadań, które przecież cały czas też trzeba było realizować. Chyba dlatego, że mało kto w Polsce się na tym skupił, jak my. Uważaliśmy, że to właśnie gospodarka wodno-ściekowa zadecyduje o przyszłości naszej gminy. Po prostu, dzięki kanalizacji będzie można bez przeszkód się budować, tworzyć firmy, rozwijać je, zapewniać nowe miejsca pracy. Za tym przyjdą podatki i zamożność gminy. Zaczęliśmy od oczyszczalni w Zasolu w 1994 r. i sieci dla Zasola oraz Wilamowic, potem w 1998 r. przyszły Dankowice, w końcu w 2004 r. Pisarzowice, do których szybko dołączyły też sąsiednie Kozy. Z czasem pojawiły się źródła finansowania, a my równocześnie zmienialiśmy plany zagospodarowania, aby stwarzać warunki pod nowe budownictwo i działalność gospodarczą.

To się zazębiało. Jako jedni z nielicznych byliśmy dobrze przygotowani, zapobiegliwie mieliśmy dokumentację, plany, strategię, więc gdy tylko zaczęły pojawiać się środki na takie inwestycje, to właśnie my je otrzymywaliśmy. I z czasem okazało się, że mieliśmy rację. Od początku był taki zamysł, że inwestujemy w infrastrukturę, co pozwala ściągnąć do nas ludzi, którzy płacą Gminie podatki. Tak pomocowo rozumieliśmy rolę samorządu lokalnego. Nie mieliśmy w ogóle kanalizacji, teraz jest 210 km sieci, do tego można doliczyć kolejne 140 km w Kozach, z którymi ściśle w tej dziedzinie współpracujemy.

I właśnie tak prowadzona nasza gospodarka komunalna stała się motorem dla budownictwa mieszkaniowego i działalności firm. Przez te 30 ponad lat liczba mieszkańców wzrosła z 12,7 tys. do 18 tys. obecnie, w tym – tak skromnie szacujemy – jakieś 5 tys. osób to rodziny, które się u nas osiedliły bez wcześniejszych związków z naszą gminą.

 

Ale więcej mieszkańców oznacza też konieczność stworzenia im warunków do życia.

Właśnie to był nasz krąg zainteresowania: komunikacja, drogi i przede wszystkim oświata. W 1991 r. wszystkich przedszkolaków było 220, teraz mamy ich 800, a licząc z placówkami niepublicznymi już tysiąc. Świadomie w 1996 r. przejęliśmy szkoły od państwa do samorządu, bo widzieliśmy, w jakim są stanie. Znów od podstaw trzeba było dostosowywać, tworzyć warunki odpowiednie do nauki i pracy. A to wręcz skarbonka bez dna, stare obiekty z kosztownym utrzymaniem, zwłaszcza ogrzewaniem.

Zaczęliśmy od najprostszych spraw, pomalowaliśmy pomieszczenia, uszczelniliśmy przeciekające dachy. Stopniowo modernizowaliśmy, ale już tak gruntownie, aby zapewnić stan techniczny na takim poziomie, by przez kolejne dziesięciolecia wystarczały tylko bieżące remonty. Dużo zbudowaliśmy od podstaw, często jako rozbudowa istniejących obiektów. Dziś każda placówka ma salę gimnastyczną, teren sportowy, boiska, place zabaw.

 

Co stanowiło największą przeszkodę?

Oczywiście, pieniądze. Najtrudniejsze zawsze było zdobycie finansowania na kolejne projekty, które pozwalają zaspokajać potrzeby mieszkańców. To się nie zmienia, bo oczywiście ciągle jest sporo do zrobienia. Mówiliśmy o kanalizacji i szkołach, a przecież trzeba policzyć i nowe drogi, obiekty kultury, całą sferę ochrony niezwykłego zupełnie dziedzictwa i naszej przeszłości. Musieliśmy szukać źródeł finansowania i rzeczywiście, skutecznie zdobywaliśmy środki z funduszy zewnętrznych. Policzyliśmy, że to w sumie jakieś 150-170 mln zł dodatkowych środków. Dla porównania, obecny nasz budżet wynosi około 100 mln zł. Sam majątek naszego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji wzrósł w tym okresie z 5 mln zł do 95 mln zł.

Przyznam, napawa mnie dumą, że się do tego przyłożyłem. Nie sam, bo to samorząd, wspólnota, poprzednia burmistrz Barbara Tomanek do 1994 r., moi zastępcy, najpierw Eugeniusz Bilczewski, teraz Stanisław Gawlik, radni, sołtysi, pracownicy Gminy i jej jednostek, naprawdę liczne grono mieszkańców, działających w organizacjach społecznych i stowarzyszeniach. Wszystkim im za to dziękuję, bo to nasz wspólny wysiłek. I mam satysfakcję, że niezmiennie Wilamowice plasują się według niezależnych rankingów gdzieś w okolicach 470. miejsca gmin dobrych do życia na wszystkich 2500 gmin w Polsce.

Rozmawiał: Mirosław Łukaszuk