Stada przelatujących gęsi gęgawych i zbożowych czynią ogromne szkody w uprawach rolnych na terenie gminy Jasienica. Co gorsza, nie ma sposobu, aby szkodników się pozbyć.
– Co roku sytuacja się powtarza – mówi Andrzej Szimke, radny i prezes koła łowieckiego „Ślepowron”. Wyjaśnia, że to mądre ptaki i gdy tylko pod koniec grudnia kończy się okres polowań, nagle znad Jeziora Goczałkowickiego całymi chmarami zlatują na żer. – I nie chodzi tu o parę gąsek, ale o kilkaset sztuk, które co noc przylatują na pola z oziminą i wyjadają wyrastające zboża razem z korzeniami – wyjaśnia.
Jak zauważa, dzieje się tak od kilkunastu lat. – Wcześniej rzeczywiście na przełomie roku można było u nas zobaczyć zaledwie kilka przelatujących sztuk tych migrujących gatunków. Ale w ostatnich latach znalazły tu tak dobre warunki, że ich populacja znacząco się rozrosła i zachwiała całą naturalną równowagę – dodaje.
Komisja Rolna Rady Gminy Jasienica uznała skargi rolników, zwłaszcza z sołectw Landek i Rudzica, najbliżej położonych Jeziora Goczałkowickiego, nad którym dzikie gęsi odpoczywają w zimie w drodze na południe. Rolnicy podkreślają, że nikt nie pokrywa im szkód, wyrządzonych przez ptaki. Dlatego jesienią Urząd Gminy Jasienica zwrócił się do Urzędu Marszałkowskiego o zgodę na punktowe odstrzały gęsi zbożowej i gęgawej. Jak wyjaśnia prezes Szimke, nie chodzi o masowe polowania, lecz odstrzał kilku, kilkunastu sztuk. Ptaki widząc zagrożenie poszukałyby swoich żerowisk gdzie indziej. A dzisiaj nie można nawet ich przepłaszać.
W odpowiedzi Jerzy Motłoch, dyrektor Wydziału Terenów Wiejskich śląskiego Urzędu Marszałkowskiego, napisał, że dotychczasowe postulaty do Ministerstwa Środowiska o wydłużenie okresu polowań, nie przyniosły rezultatu. (UGJ)